Kilka dni temu, na potrzebę chwili, w ekspresowym wręcz tempie powstała pewna bransoletka.
Szara.
Ascetyczna.
Będąca początkiem kolejnej wieloelementowej rodziny.
Dziś, zupełnie przypadkowo, znalazła się w towarzystwie pewnego drobiazgu,
który towarzyszy mi od lat.
I ten drobiazg, przytuliwszy się do niej, skutecznie i chyba nieodwracalnie przełamał jest pierwotną surowość.
Słonik jest prezentem od Sis i towarzyszy mi jeszcze od czasów szkoły podstawowej.
Był już wisiorkiem, broszką, breloczkiem...
Ale chyba w końcu znalazł swoje miejsce :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz