Magenta.
Zieleń.
Len.
Czuję ogromną potrzebę koloru,
a to połączenie zawładnęło mną bez reszty.
Intensywny, energetyczny odcień fioletu
(to jeszcze fiolet czy już róż?),
soczysta zieleń i surowa szarość lnu.
Już od dłuższego czasu te kolory mnie "prześladowały",
wciąż gdzieś je widziałam -
brakowało mi tylko odpowiedniej formy,
kształtu, który dopełni całości.
Pomysł podsunęła mi pewna znajoma, artystyczna dusza -
Milu dziękuję, muzo Ty moja! ;)
Filcowe, trójwymiarowe kwiaty (?)
pomimo rozmiaru są lekkie i przyjemne.
A całości dopełnia kiść jadeitów i szklanych kulek.
Zdjęcia niestety nie oddają uroku i zalotności naszyjnika :)
Ale wiem, że tej wiosny będzie on moim faworytem :)